Jesteś w: Pan Tadeusz

Pan Tadeusz opracowanie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Język Pana Tadeusza


Mickiewicz swe dzieło napisał bardzo barwnym, plastycznym, obrazowym i żywym językiem, dzięki czemu czytelnik odnosi wrażenie, jakby opisywany świat istniał obok niego i był na wyciągnięcie ręki. Choć z obrazów malowanych przez autora bije prostota i przejrzystość, nie oznacza to, iż brak w niej bogactwa stylistycznego. Czytelnik odnosi ponadto wrażenie, iż język Pana Tadeusza jest bardzo naturalny, Mickiewicz używał bowiem oczywistych i jasnych sformułowań.

Język dzieła jest nadal pod silnym wpływem staropolszczyzny, liczne są archaizmy. Jak powiedział K. Górski, Mickiewicz jest już ostatnim wielkim poetą staropolskim.

Utwór napisany został prostym wierszem, trzynastozgłoskowcem. Jest to wiersz ciągły, stychiczny, wersy połączone są rymami (choć czasem zdarzają się też wersy bezrymowe).


Muzyka w „Panu Tadeuszu”


Rola muzyki w dziele Adama Mickiewicza „Pan Tadeusz” jest ogromna. Prócz koncertów przyrody, której dźwięki – kumkanie żab, „mowa” ptaków i owadów, szelest traw czy szmer strumieni – składają się na niezwykłą malarskość i muzyczność poematu, szczególną uwagę przykuwają dwa symboliczne koncerty: Wojskiego na rogu oraz Jankiela na cymbałach.

Pierwszy z nich został odegrany z okazji rozpoczęcia oraz pomyślnego zakończenia polowania na niedźwiedzia. Gdy Wojski, który zawsze nosił przy sobie długi, cętkowany i kręty bawoli róg, przypięty do pasa na taśmie tak, aby mieć go zawsze po ręką, zadął w niego z okazji wyjazdu na polowanie, wszyscy myśliwi umilkli zasłuchani w dźwięczną melodię łowów. Najpierw był to ton pobudki, który wzywał zebranych na tropienie niedźwiedzia, potem wydawał dźwięki jęków oznaczające skomlenie psów goniących zwierza oraz dźwięki twarde, przypominające strzały.

Bohater grał na rogu przez całe polowanie. Gdy zmęczony przestawał (czasami z wysiłku chwiał się na nogach), echo roznoszące się po puszczy litewskiej dalej „grało”, roznoszące te niezapomniane i magiczne dźwięki dla innych bywalców boru: wilków, żubrów, niedźwiedzi.

Drugi z niezapomnianych koncertów był autorstwa Żyda Jankiela i został odegrany na biesiadzie zorganizowanej z okazji goszczenia na zamku Horeszkowskim w Soplicowie kilku jenerałów Polskich (w tym Dąbrowskiego) oraz zaręczyn trzech par.

Jankiel dał zebranym swoistą muzyczną lekcję historii. Wydobywał lekkie, ciche dźwięki jak brzęczenie muchy, które potem przemieniły się „jakby grała cała janczarska kapela”, czyli orkiestra złożona z piszczałek, kotłów, talerzy, dzwonków i bębnów.

Potem zagrał Poloneza Trzeciego Maja. Skoczne, radosne nuty sprawiły, że młodzież podrygiwała, a starsi przenieśli się myślami w przeszłość, w szczęśliwe lata, gdy po dniu Trzeciego Maja wiwatowali na cześć Sejmu, posłów i króla wybranego przez naród.

Po chwili zmienił akord, teraz grał dźwięki przypominające syk węża, zgrzyt żelaza, wszystkich słuchaczy przejął dreszcz, smutek. Cymbalista wydobywał coraz głośniejsze akordy, jakby otoczyło wszystkich tysiące hałasów. Gerwazy pierwszy odgadł, była to pieśń Targowicy:

„Takt marszu, wojna, atak, szturm, słychać wystrzały.
Jęk dzieci, płacze matek”.

Wszyscy zebrani mieli łzy w oczach, odgadli te nuty i akordy, była to „Rzeź Pragi” – znali tę bitwę z pieśni i z opowiadań.

Ponownie nastąpiła zmiana nastroju. Teraz dźwięki były lekkie, cienkie, ciche, jakby chciały się wyrwać z sieci, była to żałosna pieśń legionów – o żołnierzu tułaczu, który głodny, biedny tułał się po lasach i polach, aż w końcu padł z wycieńczenia. Wówczas jego koń kopytem wygrzebał w ziemi mogiłę dla swego pana.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 -  - 9 -  - 10 - 



  Dowiedz się więcej