Jesteś w:
Ludzie bezdomni
Stefan Żeromski w swojej powieści „Ludzie bezdomni” wędruje razem z głównym bohaterem Tomaszem Judymem po niezbyt popularnych zakamarkach Paryża – zagląda do dzielnic miejskiej biedoty.
Aby dobrze zrozumieć sytuację najuboższych i poznać ich potrzeby, przepełniony pragnieniem niesienia dobra, młody doktor podczas pobytu w stolicy Francji odwiedził dzielnice nędzarzy. Relację z tych przygnębiających wizyt złożył kilka miesięcy później, gdy w warszawskim salonie doktora Czernisza wygłaszał odczyt o aktualnym stanie higieny wśród przedstawicieli najniższych warstw społecznych, nazywanych przez ogól „motłochem”.
Bohater opowiedział o życiu bezdomnych w Paryżu. Opisał jedno z miejsc noclegowych - hotel Chateau-Rouge. Biedacy płacili za nocleg sześć centymów, które w dzień musieli zarobić pracując jako pomocnicy tragarza lub zbierając niedopałki papierosów. Mogli spać tylko do pierwszej w nocy. Z wybiciem tej godziny ich czas się kończył, potem bez względu na pogodę byli wyrzucani na dwór. Jedni szli spać pod most, drudzy odnajdywali jakieś zakamarki między budynkami w ulicach nędzarzy.
W tym wątpliwym „hotelu” chwilę wytchnienia miało około pięciuset osób. Pierwszą, wyposażoną w piec grzewczy izbę zajmowały kobiety z dziećmi. W drugiej spali mężczyźni, zaś trzecia była koedukacyjna. Była najgorzej wyposażona, można wręcz powiedzieć, że nie miała żadnego wyposażenia – biedacy spali na podłodze i stołach.
Prócz dokładnej analizy noclegowni Judym przybliżył jeszcze kolejną dzielnicę nędzy i biedy - Cite Jeanie d’Arc. Odwiedził jedno z licznych mieszkań na tej ulicy. Sytuacja była opłakana. Izba bardziej przypominała wiejski chlew, niż pomieszczenie dla ludzi. Miejsce, w którym można by trzymać ziemniaki czy prosiaki, w prestiżowym Paryżu zajmowały aż dwie rodziny z dziećmi. Placem zabaw maluchów były okoliczne rynsztoki, podczas gdy ich matki sprzedawały swoje ciała przypadkowym przechodniom. Wszystko to odbywało się wśród otwartych, przepełnionych śmietników. Znajomość podstawowych zasad higieny byłą na poziomie zerowym.
Jak widać, opis stolicy zakochanym, obecny w powieści Żeromskiego jest z goła odmienny, od tego wypełniającego setki romantycznych powieści.
Obraz Paryża w „Ludziach bezdomnych”
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimStefan Żeromski w swojej powieści „Ludzie bezdomni” wędruje razem z głównym bohaterem Tomaszem Judymem po niezbyt popularnych zakamarkach Paryża – zagląda do dzielnic miejskiej biedoty.
Aby dobrze zrozumieć sytuację najuboższych i poznać ich potrzeby, przepełniony pragnieniem niesienia dobra, młody doktor podczas pobytu w stolicy Francji odwiedził dzielnice nędzarzy. Relację z tych przygnębiających wizyt złożył kilka miesięcy później, gdy w warszawskim salonie doktora Czernisza wygłaszał odczyt o aktualnym stanie higieny wśród przedstawicieli najniższych warstw społecznych, nazywanych przez ogól „motłochem”.
Bohater opowiedział o życiu bezdomnych w Paryżu. Opisał jedno z miejsc noclegowych - hotel Chateau-Rouge. Biedacy płacili za nocleg sześć centymów, które w dzień musieli zarobić pracując jako pomocnicy tragarza lub zbierając niedopałki papierosów. Mogli spać tylko do pierwszej w nocy. Z wybiciem tej godziny ich czas się kończył, potem bez względu na pogodę byli wyrzucani na dwór. Jedni szli spać pod most, drudzy odnajdywali jakieś zakamarki między budynkami w ulicach nędzarzy.
W tym wątpliwym „hotelu” chwilę wytchnienia miało około pięciuset osób. Pierwszą, wyposażoną w piec grzewczy izbę zajmowały kobiety z dziećmi. W drugiej spali mężczyźni, zaś trzecia była koedukacyjna. Była najgorzej wyposażona, można wręcz powiedzieć, że nie miała żadnego wyposażenia – biedacy spali na podłodze i stołach.
Prócz dokładnej analizy noclegowni Judym przybliżył jeszcze kolejną dzielnicę nędzy i biedy - Cite Jeanie d’Arc. Odwiedził jedno z licznych mieszkań na tej ulicy. Sytuacja była opłakana. Izba bardziej przypominała wiejski chlew, niż pomieszczenie dla ludzi. Miejsce, w którym można by trzymać ziemniaki czy prosiaki, w prestiżowym Paryżu zajmowały aż dwie rodziny z dziećmi. Placem zabaw maluchów były okoliczne rynsztoki, podczas gdy ich matki sprzedawały swoje ciała przypadkowym przechodniom. Wszystko to odbywało się wśród otwartych, przepełnionych śmietników. Znajomość podstawowych zasad higieny byłą na poziomie zerowym.
Jak widać, opis stolicy zakochanym, obecny w powieści Żeromskiego jest z goła odmienny, od tego wypełniającego setki romantycznych powieści.