Jesteś w:
Ludzie bezdomni
Tomasz Judym, bohater powieści Stefana Żeromskiego „Ludzie bezdomni” to książkowy przykład postaci łączącej najważniejsze cechy dwóch skrajnych epok – romantyzmu oraz pozytywizmu.
Za zaklasyfikowaniem doktora do grona postaci romantycznych przemawia skontrowanie losów niosącego pomoc cierpiącym bliźnim Judyma na podobieństwo kochającego ludzi ponad wszystko Chrystusa.
Tomasz wiele razy posiłkował się naukami Syna Bożego w swoich poglądach czy wystąpieniach. W czasie dyskusji u dyrektora Kalinowicza stwierdził na przykład:
„Człowiek – jest to rzecz święta, której krzywdzić nikomu nie wolno. Wyjąwszy krzywdy bliźniego, wolno każdemu czynić, co chce(…)”.
Słowa te są oczywistym nawiązaniem do drugiego przykazania miłości:
„Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”.
Podobnie jak bohaterowie romantyczni, także Tomasz Judym przechodzi swego rodzaju oczyszczenie. Jego przemiana ma miejsce w rozdziale „Asparges me…”, gdy składa wizytę umierającej pani Daszkowskiej. Już sam tytuł rozdziału to nawiązanie do słów z 51. psalmu Dawida:
„Pokropisz mnie hyzopem, a będę oczyszczony, obejmiesz mnie, a ponad śnieg bielszym się stanę…”.
Bohater, widząc cierpienie i słysząc prośby o ocalenie przed śmiercią, podejmuje ostateczną decyzję o poświęceniu swego życia w służbie potrzebującym. W „Dajmonionie” Judym, podobnie jak wielu bohaterów romantycznych, zastanawia się nad śmiercią, nad słabością i ulotnością człowieka. Wszystkie te rozmyślania umacniają w nim przekonanie o słuszności porzucenia ukochanej Joasi i ofiarowania swego życia w służbie dla innych. Definitywnie podsumowuje swój wybór słowami:
„Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty... Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mię nie trzymał!”.
Z kolei za zaklasyfikowaniem Tomasza do grona bohaterów pozytywistycznym przemawiają jego poglądy na pomoc najbiedniejszym. Rolę lekarza od samego początku rozpatrywał z punktu widzenia społecznej misji, o czym nie wahał się poinformować warszawskiej elity w czasie odczytu u doktora Czernisza.
W referacie „Kilka słów w sprawie higieny” zawarł konkretne pomysły naprawy stanu zdrowia biedoty, sugerując przy tym, że do obowiązków lekarza należy szerzenie higieny w kręgach, w których ludzie nie mają o niej pojęcia. Jego zdaniem lekarz powinien przede wszystkim pomagać biednym:
„Idziemy między tłum i zgadzamy się z rozsądkiem stada. Zamiast ująć w ręce ster życia, zamiast według praw nieomylnej nauki wznosić mur odgradzający życie od śmierci, wolimy doskonalić wygodę i ułatwiać życie bogacza, ażeby pospołu z nim dzielić okruchy zbytku. Lekarz dzisiejszy - to lekarz ludzi bogatych”.
Pragnął rozpropagować ideę leczenia i informowania mas:
„My lekarze mamy wszelką władzę niszczenia suteren, uzdrowotnienia fabryk, mieszkań plugawych, przetrząśnięcia wszelkich krakowskich Kazimierzów, lubelskich dzielnic żydowskich. W naszej to jest mocy. Gdybyśmy tylko chcieli korzystać z przyrodzonych praw stanu, musiałaby nam być posłuszna zarówno ciemnota, jak siła pieniędzy...”.
Nie zaprzestał propagowania równej pomocy dla wszystkich potrzebujących, niezależnie od stanu portfela, mimo odrzucenia ze strony starszych kolegów. Pracując potem w pocie czoła w uzdrowisku w Cisach, walczył o osuszenie chłopskich czworaków, opanowanych przez epidemię malarii. Tam także spotkał się z ludźmi dbającymi jedynie o swe finanse.
Idea ciężkiej pracy w celu poprawy życia najbiedniejszych dominował także w czasie pobytu doktora w Sosnowcu, gdzie podjął ostateczną decyzję o poświęceniu swego życia w tej nierównej walce:
„Ja muszę rozwalić te śmierdzące nory. Nie będę patrzał, jak żyją i umierają ci od cynku (…)Przecie to ja jestem za to wszystko odpowiedzialny! Ja jestem! (…)Jeżeli tego nie zrobię ja, lekarz, to któż to uczyni? Tego nikt...”.
strona: - 1 - - 2 -
Tomasz Judym – romantyk czy pozytywista?
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimTomasz Judym, bohater powieści Stefana Żeromskiego „Ludzie bezdomni” to książkowy przykład postaci łączącej najważniejsze cechy dwóch skrajnych epok – romantyzmu oraz pozytywizmu.
Za zaklasyfikowaniem doktora do grona postaci romantycznych przemawia skontrowanie losów niosącego pomoc cierpiącym bliźnim Judyma na podobieństwo kochającego ludzi ponad wszystko Chrystusa.
Tomasz wiele razy posiłkował się naukami Syna Bożego w swoich poglądach czy wystąpieniach. W czasie dyskusji u dyrektora Kalinowicza stwierdził na przykład:
„Człowiek – jest to rzecz święta, której krzywdzić nikomu nie wolno. Wyjąwszy krzywdy bliźniego, wolno każdemu czynić, co chce(…)”.
Słowa te są oczywistym nawiązaniem do drugiego przykazania miłości:
„Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”.
Podobnie jak bohaterowie romantyczni, także Tomasz Judym przechodzi swego rodzaju oczyszczenie. Jego przemiana ma miejsce w rozdziale „Asparges me…”, gdy składa wizytę umierającej pani Daszkowskiej. Już sam tytuł rozdziału to nawiązanie do słów z 51. psalmu Dawida:
„Pokropisz mnie hyzopem, a będę oczyszczony, obejmiesz mnie, a ponad śnieg bielszym się stanę…”.
Bohater, widząc cierpienie i słysząc prośby o ocalenie przed śmiercią, podejmuje ostateczną decyzję o poświęceniu swego życia w służbie potrzebującym. W „Dajmonionie” Judym, podobnie jak wielu bohaterów romantycznych, zastanawia się nad śmiercią, nad słabością i ulotnością człowieka. Wszystkie te rozmyślania umacniają w nim przekonanie o słuszności porzucenia ukochanej Joasi i ofiarowania swego życia w służbie dla innych. Definitywnie podsumowuje swój wybór słowami:
„Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty... Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mię nie trzymał!”.
Z kolei za zaklasyfikowaniem Tomasza do grona bohaterów pozytywistycznym przemawiają jego poglądy na pomoc najbiedniejszym. Rolę lekarza od samego początku rozpatrywał z punktu widzenia społecznej misji, o czym nie wahał się poinformować warszawskiej elity w czasie odczytu u doktora Czernisza.
W referacie „Kilka słów w sprawie higieny” zawarł konkretne pomysły naprawy stanu zdrowia biedoty, sugerując przy tym, że do obowiązków lekarza należy szerzenie higieny w kręgach, w których ludzie nie mają o niej pojęcia. Jego zdaniem lekarz powinien przede wszystkim pomagać biednym:
„Idziemy między tłum i zgadzamy się z rozsądkiem stada. Zamiast ująć w ręce ster życia, zamiast według praw nieomylnej nauki wznosić mur odgradzający życie od śmierci, wolimy doskonalić wygodę i ułatwiać życie bogacza, ażeby pospołu z nim dzielić okruchy zbytku. Lekarz dzisiejszy - to lekarz ludzi bogatych”.
Pragnął rozpropagować ideę leczenia i informowania mas:
„My lekarze mamy wszelką władzę niszczenia suteren, uzdrowotnienia fabryk, mieszkań plugawych, przetrząśnięcia wszelkich krakowskich Kazimierzów, lubelskich dzielnic żydowskich. W naszej to jest mocy. Gdybyśmy tylko chcieli korzystać z przyrodzonych praw stanu, musiałaby nam być posłuszna zarówno ciemnota, jak siła pieniędzy...”.
Nie zaprzestał propagowania równej pomocy dla wszystkich potrzebujących, niezależnie od stanu portfela, mimo odrzucenia ze strony starszych kolegów. Pracując potem w pocie czoła w uzdrowisku w Cisach, walczył o osuszenie chłopskich czworaków, opanowanych przez epidemię malarii. Tam także spotkał się z ludźmi dbającymi jedynie o swe finanse.
Idea ciężkiej pracy w celu poprawy życia najbiedniejszych dominował także w czasie pobytu doktora w Sosnowcu, gdzie podjął ostateczną decyzję o poświęceniu swego życia w tej nierównej walce:
„Ja muszę rozwalić te śmierdzące nory. Nie będę patrzał, jak żyją i umierają ci od cynku (…)Przecie to ja jestem za to wszystko odpowiedzialny! Ja jestem! (…)Jeżeli tego nie zrobię ja, lekarz, to któż to uczyni? Tego nikt...”.
strona: - 1 - - 2 -