Jesteś w: Ludzie bezdomni

Wiktor Judym - charakterystyka

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Wiktor Judym to starszy brak Tomasza. Bohater jest drugoplanową postacią powieści Stefana Żeromskiego „Ludzie bezdomni”.

Poznajemy go, gdy Tomasz idzie do niego z wizytą:
„Był to słuszny mężczyzna. Nosił dużą jak łopata, zapuszczoną brodę, która otaczała jego rysy niby rama. Twarz miał bladą, nie opaloną, o skórze jak gdyby przesiąkniętej czymś czarnym. Gdy spojrzał na brata, oczy mu się zaśmiały jak u dziecka, mimo że słowa, które wymówił na przywitanie, miały prawie zimny ton urzędowy(…)”.

Wiktor mieszkał w dwóch malutkich pokojach z żoną Teosią i dwójką dzieci – Frankiem i Karolcią oraz ciotką Pelagią.

W odróżnieniu od swojego młodszego brata, po śmierci matki Wiktor pozostał pod opieką wiecznie pijanego ojca. Dorastał w biedzie, rozżalony, że po śmierci ich matki ciotka przygarnęła tylko Tomasza:
„Twoje życie było jak różyczka w ogrodzie, a moje, uważasz... Jak się ty będziesz ubierał, mnie to nic a nic nie obchodzi, chociaż to ubranie, twoje, nosisz z tej racji, że cię, widzisz, ciotka wzięła. Bez tego to cóż byś ty był? A jak sobie ja kupię żakiet, tom do tego żakietu doszedł własnymi pazurami, jakbym go z muru wygrzebał”.

Wiktor pracował w fabryce stalowni. Zajmował najniebezpieczniejsze najbardziej szkodliwe dla zdrowia stanowisko przy piecu do wytopu stali. Bardzo bolały do oczy, z powodu dymu i zapachów przeróżnych kwasów nie było czym oddychać. Z racji odległości dzielącej jego dom od miejsca pracy, nie zawsze udało mu się przychodzić na obiad. Jadał obiady u Waisów, znajomych z pracy, na ulicy Czerniakowskiej.

Został zwolniony z wcześniejszej pracy, ponieważ wdał się w sprzeczkę z majstrem:
„Ścierpieć my się nie mogli i dość. Mówi, że ja nie na robociarza, że w kamaszkach, w żakiecie chodzę, w krawacie... To, mówi, nie tego... A jemu psiąkrwi co do moich kamaszków! Idę do roboty jak każdy inny f a c e t, w takiej, o, koszuli i w takich portkach...”.

Choć pracował po kilkanaście godzin na dobę, narażając swoje oczy na nieodwracalne zmiany, a Teosia tak samo ciężko pracowała w fabryce cygar – ich życie nie było lekkie, nadal borykali się z biedą.

Gdy Wiktor oprowadzał młodszego brata po swoim miejscu pracy, ten boleśnie uzmysłowił sobie, jak bardzo robotnicy są wykorzystywani:
„Wtedy doktor poznał w tej czarnej osobie swego brata - i serce zapaliło się w nim, jakby w nie zleciała iskra z płomienistego ogniska”.
Działając w konspiracji przeciw wyzyskiwaczom taniej siły roboczej, dzięki pomocy Tomasza Wiktor Judym w końcu wyemigrował do Szwajcarii. Gdy dołączyła do niego żona i dzieci, po incydencie z liśćmi winogrona i gospodarzem budynku, w którym wynajmował dwa małe pokoiki oświadczył, że pojadą do Ameryki. Zamierzał pracować w fabryce przy piecu Bessemer, przy którym pracował w Warszawie:
„Moja kochana, Bessemer jest wszędzie na świecie. Ja idę za nim. Gdzie mi lepiej płacą, tam idę. Mam tu siedzieć w tej dziurze? Nie ma głupich!... W oczach Judymowej wędrowały wciąż ściany, okna i sprzęty. Upadła na poduszki jak bezwładne drewno i osłupiałymi oczyma patrzyła się w malowane deski sufitu, który się z nią dokądś, w nieskończoność, w zaświaty posuwał, posuwał...”.



  Dowiedz się więcej